GRUDZIEŃ
Sosna zwyczajna (Pinus sylvestris)

Beskid Sądecki - 1 czerwca 2024


Zaplanowałam sobie wycieczkę z miejscowości Kokuszka koło Piwnicznej na Halę Pisaną, a potem zejście lokalnymi drogami z powrotem w to samo miejsce. Cała pętla bez szlaków. Na oko jakieś dwanaście kilometrów, więc akurat w sam raz na samotną wycieczkę.

Pojechałam, tak jak Marek mi poradził do Piwnicznej, a stamtąd do Kokuszki. Można by już skręcić na most w Głębokiem, bo tamtędy byłoby bliżej, ale droga jest tam wąska, więc posłuchałam jego rady.

Niestety, w Kokuszce był remont drogi i została ona zamknięta. A ja wypatrzyłam sobie parking nad wsią, na skraju lasu. Stanęłam nawet na parkingu przy wyciągach i zamierzałam pójść stamtąd, ale w końcu się rozmyśliłam. Przejście przez całą wieś już nie byłoby zbyt przyjemne, a co dopiero podczas remontu drogi (a ostro tej soboty tam pracowano).

Zmieniłam plany. Postanowiłam wrócić do Piwnicznej i pójść na Halę Pisaną żółtym szlakiem. A nad powrotem na razie się nie zastanawiałam. Zawsze można wrócić tą samą drogą.


Zostawiam samochód na wygodnym parkingu przy ul. Tadeusza Kościuszki nad Popradem i wchodzę na szlak, który po chwili skręca na kamienne schodki, które dość szybko zamieniają się w wąską ścieżkę. Docieram nią do asfaltowej drogi, którą teraz prowadzi szlak. Mijam przysiółek Śmigowskie. Asfalt zamienia się w betonowe płyty, a potem w dwa pasy betonowej „dziurawki”. Idzie się bardzo przyjemnie. Docieram do źródła wody mineralnej „Piwniczanka”. Jest tu także zadaszona wiata dla turystów i miejsce, w którym można zrobić ognisko.



Pojawiają się ładne widoki. I wspaniałe, ukwiecone łąki. Docieram do przysiółka Jarzębaki. Przypomina mi się, że szłam kiedyś tym szlakiem, ale zapomniałam już, jak tu jest pięknie.


Spotykam dwie młode, sympatyczne zakonnice. Wdaję się z nimi w pogawędkę. Dużo wiedzą o tutejszych szlakach. Myślałam, że są z Piwnicznej, ale okazuje się, że nie, że tylko corocznie spędzają tutaj wakacje, stąd ich wiedza.


Dochodzę do rozstaju dróg. Żółty szlak idzie do góry, ale mnie intryguje droga odchodząca w prawo. Zerkam na mapę i odkrywam, że prowadzi tędy szlak rowerowy „Aqavelo”

Jest to nowy szlak rowerowy, który powstał w latach 2018-2020. Jest to pętla długości ok. 230 km. Łączy on miejscowości uzdrowiskowe polsko-słowackiego pogranicza. Długość trasy po polskiej stronie to 90 km. Szlak biegnie w pobliżu rzeki Poprad. Przebiega przez takie miasta uzdrowiskowe jak Krynica-Zdrój, Muszyna i Piwniczna, a na Słowacji przez Vyšné Ružbachy, Starą Lubowlę (Stará Ľubovňa) i Bardejov. Także przez cenne obszary chronione – rezerwaty i PIENAP.


Zerkając na mapę podczas pisania tej relacji, odkrywam, że ta piękna ścieżka rowerowa, którą nas tak tydzień temu zachwyciła (Skalky pri Údole) jest także częścią tego przygranicznego szlaku rowerowego.

Przy okazji wymyślam, którędy wrócę. Właśnie tym szlakiem rowerowym zejdę do Łomnicy-Zdroju, a stamtąd niebieskim szlakiem, którym szłam w zeszłym roku na Kicarz, wrócę do Piwnicznej-Zdroju. Zrobię w ten sposób pętlę.



Na razie jednak idę dalej do góry żółtym szlakiem. Czasami lasem, czasami widokowymi polanami. Docieram na Przełęcz Bukowina (993 m n.p.m). Skręcam w prawo, w stronę Pisanej Hali (1044 m n.p.m.). Spotykam tam sympatycznego turystę z Rzeszowa. Obydwoje rozsiadamy się, żeby zjeść drugie śniadanie. Przy okazji rozmawiamy. Oczywiście o górskich wycieczkach.



Potem każde z nas idzie w swoją stronę. On dalej szlakiem żółtym do Frycowej, bo tam zostawił samochód, a ja tuż za szczytem skręcam w prawo w leśną drogę. Nią dochodzę do szerszej leśnej drogi, a potem do szlaku rowerowego „Aqavelo”. Idę cały czas lasem. Trochę nudno. Ale pociesza mnie fakt, że w Łomnicy-Zdroju wejdę na piękne widokowe łąki. Nikogo na tej trasie nie spotykam, nawet rowerzystów. A to dobre kilka kilometrów.



Pojawia się asfalt i pierwsze domy. Dochodzę do głównej drogi, przechodzącej przez uzdrowisko. Idę nią kawałeczek, a potem znowu skręcam w prawo. Prowadzi tędy niebieski szlak. Najpierw kawałek między domami, dość stromo pod górę, a potem już tylko spacer przez piękne widokowe łąki. Niektóre zostały właśnie dzisiaj skoszone, więc wokół unosi się zapach świeżego siana - niezapomniane wspomnienie z dzieciństwa. 


W pewnym momencie schodzę ze szlaku i idę dalej polną drogą. Skracam sobie w ten sposób moją trasę. Całkiem sporo. Przy okazji znajduję małą łąkę, na której rośnie mnóstwo storczyka (kukułki) Fuchsa.


Dochodzę do przysiółka Zawodzie (niebieski szlak też do niego dociera, ale od drugiej strony) i wychodzę dokładnie na parking, gdzie zostawiłam samochód.

To była bardzo udana wycieczka. Co prawda nieco dłuższa od planowanej, bo przeszłam aż 18 kilometrów zamiast zaplanowanych 12, ale za to miałam piękną pogodę, a ponoć tu i ówdzie zdarzały się tego dnia burze. Było ciepło, ale wiał dość chłodny wiatr, więc szło się bardzo przyjemnie. Szlak był właściwie całkiem pusty – przez cały dzień spotkałam tylko kilku turystów. No i te kwietne łąki! A ile poziomek zjadłam! Całkiem przyjemny Dzień Dziecka!



Beskid Sądecki Hala Pisana Pasmo Jaworzyny Krynickiej Piwniczna
Ta strona korzysta z ciasteczek. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.