Gorce - 14 października 2023
Sobota zapowiadała się piękna. No i powinny pojawić się już
wreszcie kolory jesieni. Miałam kilka pomysłów na wycieczkę. Wszystkie w Beskid Sądecki. Ale w piątek wieczorem nagle
przyszła mi straszna ochota na Gorce. Zerknęłam na mapę i przypomniało mi się,
że już w tamtym roku myślałam o wejściu na Gorc (1228 m n.p.m.) zielonym
szlakiem z Ochotnicy Dolnej. Można wrócić rowerowym szlakiem, który tam właśnie
schodzi. Czyli zrobić pętlę, co jest niezwykle ważne, jak się jedzie
samochodem, bo nie trzeba wracać tą samą trasą.
Pomysł mi się tak spodobał, że rankiem wyruszyłam w stronę
Tylmanowej. Zatrzymałam się w Łącku na stacji benzynowej, żeby zatankować i zobaczyłam tam kobiety w strojach regionalnych. Okazało się, że jadą do
Szczawnicy. Przypomniałam sobie wtedy o redyku! Niby o nim wiedziałam, ale potem jakoś mi to umknęło, a poza tym myślałam, że odbywa się tylko w niedzielę. Dlatego
zaplanowane przez mnie wycieczki miały być z doliny Popradu a nie Dunajca.
Kilka lat temu pojechaliśmy na wycieczkę w Małe Pieniny i zamiast godziny, droga powrotna trwała ponad siedem! Bo też trafiliśmy na
redyk! A korek skończył się dopiero w Zabrzeży!
No, ale przecież nie zawrócę. Trudno. Jakoś uda mi
się wyjechać w Tylmanowej na główną drogę i wrócić do Nowego Sącza. Może nie
będzie aż tak źle! Chociaż nie zapowiadało się różowo, bo od Łącka do Zabrzeży już jechałam w korku. O ósmej rano!
W Ochotnicy Dolnej koło stacji benzynowej skręcam w prawo.
Zamierzam dojechać do miejsca, w którym zielony szlak schodzi z drogi.
Szukając dobrego miejsca do zostawienia samochodu przejeżdżam to miejsce. Zatrzymuję się nieco wyżej, w przysiółku o nazwie Urbaniaki. Muszę kawałek wrócić, ale planuję tu zejść, więc będę mieć krótszą drogę powrotną. W przysiółku poniżej, Myśliwcach, spotykam sympatycznego starszego pana. Wdaję się z nim w pogawędkę. Pokazuje mi skrót do zielonego szlaku. Zaoszczędzam w ten sposób ponad pół kilometra, no i nie muszę iść asfaltem. Chociaż bardzo mi się tu podoba, bo zachowało się dużo starych domów i zabudowań gospodarczych, w tym charakterystycznych, piętrowych spichrzów. I są bardzo zadbane.
Jesień w górach jest już piękna. Drzewa zdążyły się częściowo przebarwić. Za tydzień będzie tu feeria barw, ale już teraz jest
kolorowo! Za to temperatura zupełnie jak w lecie – około 25 stopni. Rozbieram
się więc do koszulki z krótkim rękawem. Korzystam, bo jutro ma być 10 stopni
mniej i pochmurnie.
Mimo, iż szlak prowadzi głównie lasem, to jednak tu i ówdzie są widokowe polany. Widać z nich nawet Tatry, chociaż dzisiaj to akurat nieciekawy widok – tatrzańska grań ledwie rysuje się na tle nieba. No i kwitnie jeszcze sporo roślin.
Nikogo po drodze nie spotykam, więc szlak raczej do uczęszczanych nie należy. Czyli jest taki, jaki lubię najbardziej. Dopiero powyżej Jaworzynki Gorcowskiej spotykam dwie sympatyczne rowerzystki.
Na szczycie Gorca jest oczywiście sporo ludzi. Większość
przyszła tu z Zasadnego, bo to krótka, przyjemna, chociaż stroma trasa, w kształcie pętli. Zresztą moja ulubiona! Wchodziłam nią na Gorc już 6 razy! A tylko raz czarnym szlakiem ze Szczawy, ale było to bardzo dawno, w 2010 roku, na
Gorcu nie było jeszcze wtedy wieży widokowej. Cieszę się, że dzisiaj poznaję nowy dla mnie szlak.
Wchodzę na wieżę, robię kilka zdjęć, schodzę na dół i postanawiam zjeść drugie śniadanie poniżej, na polanie Gorc Młynieński, bo
tutaj jest, jak dla mnie, zbyt tłoczno.
Schodzę tam nie niebieskim szlakiem, a nieoznaczoną ścieżką,
która wychodzi na dole za ołtarzem. Są tu ławeczki, więc mam gdzie usiąść, i zabieram się za
jedzenie, bo już najwyższa pora.
Potem muszę kawałek wrócić, żeby wejść na schodzący z Hal
Podgorcowych do Ochotnicy Dolnej szlak rowerowy, którym zaplanowałam powrót.
Trasa początkowo prowadzi łąką, a dalej ładną leśną dróżką.
Zdaję się, że nie jest zbytnio uczęszczana. Dzięki temu mój powrót zamienia się
niechcący w grzybobranie. Nie schodząc
ze ścieżki, zbieram prawdziwek za prawdziwkiem. Przynoszę do domu dwa kilogramy!
Potem niestety ścieżka stromieje i robi się mocno
kamienista. Dość ekstremalnie, jak dla rowerzystów. Jeszcze niżej prowadzony
był wyrąb lasu i tu jest w związku z tym dość błotniście. Ale za to idę wzdłuż
Gorcowskiego Potoku, na którym co jakiś czas są małe, ale urokliwe
wodospadziki. No i tu z kolei rosną rydze. Zbieram tylko te młodziutkie, tylko
tyle, żeby mi wystarczyło na kolację.
Docieram do przysiółka o nazwie Gorcowe i asfaltowej drogi, co przyjmuję z ulgą, bo dość mam już kamieni i błota. Jest tu także sporo starych, zadbanych domów i zabudowań gospodarczych. Zauważam, że te, które mają szalunek, to jest on taki sam na wszystkich domach. Z charakterystyczną jodełką pomiędzy oknami. W Zasadnem też domy były oszalowane w ten sposób. Po chwili spaceru docieram do zostawionego w przysiółku Urbaniaki samochodu.
Wycieczka była niezwykle udana. Całkiem nowa, nieznana mi
trasa, piękna pogoda z jesiennymi kolorami, mnóstwo moich ulubionych muchomorów czerwonych, no i przez przypadek przyniesione
do domu grzyby (tyle prawdziwków jeszcze nigdy nie udało mi się znaleźć, a przecież ich wcale nie szukałam). A jak jeszcze w Tylmanowej bez problemu udało mi
się wjechać na główną drogę, mimo odbywającego się w Szczawnicy redyku, to
byłam bardzo szczęśliwa. To był wspaniale spędzony dzień!
Gorce Gorc Jaworzynka Gorcowska Ochotnica Dolna