Pogórze Przemyskie - 15 maja 2024
Trzy lata temu natrafiłam w Internecie na opis bardzo
ciekawego botanicznie miejsca na Pogórzu Przemyskim. Autor bloga „Na
Pogórzu…” https://napogorzu.blogspot.com/, Pan Stanisław Kucharzyk, w murawie
kserotermicznej w Makowej, na wzgórzu, nazywanym przez miejscowych Górą Filipa, okrył duże
stanowisko zawilca wielkokwiatowego (Anemone sylvestris).
To było niesamowite odkrycie, bo do tej pory uważano, że
jedyne stanowisko tej pięknej rośliny w polskiej części Karpat znajduje się na
Górze Grojec w Żywcu. Byłam tam w 2016 roku specjalnie, żeby go sfotografować,
ale go nie znalazłam. Myślę, że było wtedy po prostu za wcześnie, przed
czasem jego kwitnienia, i że zawilec na Górze Grojec nadal rośnie, chociaż jak
podaje „Czerwona Księga Karpat Polski” jest tam zagrożony, po pierwsze z powodu
zarastania tamtejszej murawy kserotermicznej zaroślami, a po drugie, z powodu
bliskości szlaku turystycznego, co powoduje, że roślina jest wykopywana i przesadzana do domowych ogródków.
Co prawda, zawilca znalazłam kilka lat później na Słowacji,
a potem widywałam go tam kilkakrotnie, przy okazji moich kolejnych wycieczek w tamtejsze góry, więc miałam go już w swojej fotograficznej kolekcji, ale
zobaczenie go na karpackim stanowisku w Polsce było bardzo kuszące. Zwłaszcza,
że byłam w tych okolicach już dwukrotnie i trochę znałam te tereny. Bardzo mi się podobały. Poza tym
Pan Kucharzyk tak pięknie Górę Filipa opisywał… Każdy miłośnik roślin
by się skusił… Zwłaszcza, że miało tam rosnąć wiele innych, ciekawych dla mnie roślin,
także takich, których jeszcze nie udało mi się sfotografować.
To dość daleko ode mnie, więc wyprawa na Górę Filipa była
ciągle przez mnie przekładana. Dwa lata temu poznałam dzięki znajomemu
botanikowi sympatycznego miłośnika roślin z okolic Sanoka, Pana Ireneusza.
Dwukrotnie pomógł mi w moich poszukiwaniach. W zeszłym roku wspomniałam mu o Górze Filipa i zaproponowałam wspólną wyprawę – zawsze to we dwoje raźniej!
Chciałam, żebyśmy się tam wybrali w czasie kwitnienia
zawilca. W tym roku wegetacja była zdecydowanie przyspieszona. Wcześniej nie
miałam czasu, potem była brzydka pogoda… Ale udało się i wyprawa doszła w końcu
do skutku.
Martwiliśmy się, jak znajdziemy w Makowej tę Górę Filipa,
ale okazało się to bardzo proste. Zatrzymałam się pod sklepem, a spotkani tam tubylcy
dokładnie wyjaśnili, jak się tam dostać. Mimo, że ponoć można podjechać tuż pod górę, to poszliśmy
na piechotę. To w sumie niecały kilometr.
Kiedy wyszliśmy na otwarty teren, na pagórku przed nami od
razu w oczy rzuciły nam się białe plamy. Zawilec wielkokwiatowy jeszcze
kwitnął! Mieliśmy szczęście, bo byłam przekonana, że będzie już po kwitnieniu.
Rzeczywiście, jest to niesamowite miejsce. Pan Kucharzyk
zaproponował utworzenie tutaj użytku ekologicznego. Opracował w tym
celu w 2011 roku dokumentację potrzebną do jego utworzenia „Dokumentacja do
utworzenia użytku ekologicznego „Góra Filipa”.
Z tego, co wiem, to nie został on do dnia dzisiejszego utworzony.
Ale nadzieja na ochronę tego miejsca się właśnie pojawiła. Pisząc tę
relację weszłam na blog Pana Kucharzyka i okazuje się, że chyba odwiedził ostatnio Górę
Filipa prawie w tym samym czasie, co my. W każdym razie wskazują na to zdjęcia. I zamieścił informację o szansie
na jakąś ochronę tego miejsca.
Niedawno bowiem zostało opublikowane Zarządzenie Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska wRzeszowie z dnia 28 listopada 2023 r. w sprawie ustanowienia planu zadańochronnych dla obszaru Natura 2000 Ostoja Przemyska PLH180012. I zdaje
się to miejsce też jest tam wymienione.
Razem z Panem Ireneuszem obeszliśmy cały teren wskazany przez Pana Kucharzyka do utworzenia użytku ekologicznego. Wymienił we wspomnianej wyżej dokumentacji tego miejsca rosnące tu 132 gatunki roślin naczyniowych, w tym aż 17 roślin objętych ochroną, a 3 wpisane do "Czerwonej Księgi Karpat Polskich". Znaleźliśmy sporo spośród nich, chociaż nie wszystkie jeszcze oczywiście kwitły. Był dość silny wiatr, więc fotografowanie było dość trudne.
Dla mnie szczególnie cennym znaleziskiem była pępawa różyczkolistna
(Crepis praemorsa), bo jeszcze nie miałam jej w swojej fotograficznej kolekcji.
Ale też zobaczenie znanych mi już gatunków,
ale po raz pierwszy widzianych na terenie Polski, a nie Słowacji, było dużym
przeżyciem. To oczywiście wspomniany już wyżej zawilec wielkokwiatowy (Anemone
sylvestris), a także prosienicznik plamisty (Hypochoeris maculata),
przetacznik ząbkowany (Veronica austriaca), bodziszek czerwony (Geranium
sanguineum), miodunka miękkowłosa (Pulmonaria mollis) i oman szorstki (Inula
hirta).
Spędziliśmy tam sporo czasu, bo to miejsce jest
rzeczywiście niezwykłe. I postanowiliśmy, że przyjedziemy tu znowu w przyszłym
roku, tym razem w czerwcu, kiedy będą kwitły inne gatunki.