MARZEC
Wiosnówka pospolita (Erophila verna)

Beskid Sądecki - 30 grudnia 2023


Mimo braku śniegu, byłam bardzo zadowolona z wyprawy na Malnik, a ponieważ ładna pogoda się nadal utrzymuje, więc postanawiam wykorzystać ostatni słoneczny dzień i znowu się gdzieś wybrać.

Pomysłu na wycieczkę za bardzo nie mam, ale biorę pod uwagę Cyrlę z Życzanowa i przejście przez przysiółek Makowica tym fragmentem żółtego, gminnego szlaku, którym jeszcze nie szłam, a od dawna sobie to obiecuję. Albo pojadę do Wierchomli – tam jest kilka możliwości.

Rano sprawdzam prognozy pogody, są całkiem dobre – sporo słońca i wbrew alertom pogodowym ostrzegającym o silnym wietrze, moja ulubiona "pogoda norweska" ich nie przewiduje.

Dzwonię do Marka – jeśli chce, to może się ze mną wybrać. Jest chętny, więc umawiamy się, że podjadę po niego za godzinę.

Jedziemy w stronę Piwnicznej. Ani w Barcicach, ani w Rytrze nie wieje. Marek nie ma ochotę na trasę z Życzanowa, więc mijamy Rytro i decydujemy się na Wierchomlę. Jednak w Młodowie przypomina mi się, że chciałam zobaczyć źródełko w Głębokiem i pójść stamtąd lokalnymi drogami bez szlaku na Cyrlę (844 m n.p.m.). Mój towarzysz akceptuje nowy pomysł i w związku z tym skręcamy na most do Głębokiego. Jestem podekscytowana, bo zapowiada się wyprawa po przygodę.

Zostawiamy samochód pod remizą strażacką i idziemy do wspomnianego wyżej źródełka.


Jeśli wierzyć legendzie, powstało ono w 1287 roku, kiedy to św. Kinga podczas ucieczki przed Tatarami uderzyła laską w ziemię i wytrysnęło wtedy to źródełko. Ale ponoć w 1814 roku odkrył je pasterz Michał Cięciwa. Po zbadaniu okazało się, że woda jest bardzo bogata w składniki mineralne i ma właściwości lecznicze. Pierwsza pijalnia została zorganizowana tu w 1877 roku przez właściciela tego terenu. Źródła zostały obudowane kamienną cembrowiną, zbudowano też murowany budynek. Mimo, że nie było tu lekarza zdrojowego, to ludzie wynajmowali w okolicy kwatery i przyjeżdżali się tu leczyć na własną rękę.


Pijalnia została całkowicie zniszczona podczas powodzi stulecia z 1934 roku, która najwięcej szkód przyniosła terenom w dorzeczu Dunajca.


Dopiero w latach 70. ubiegłego wieku nastąpił renesans tego miejsca. Wykonano trzy nowe odwierty, które udostępniono i nazwano to miejsce Zdrojem św. Kingi. Niestety, z biegiem lat miejsce to uległo dewastacji. Dopiero w 2007 roku dzięki staraniom tutejszych mieszkańcom i dotacjom z Funduszu Kropli Beskidu miejsce to znowu stało się atrakcją turystyczną Głębokiego. Nad pijalnią zrobiono edukacyjną ścieżkę przyrodniczą. Są przy niej na dużych głazach opisane wszystkie cuda św. Kingi. Jest mały stawek i drewniane leżaki na nasłonecznionym stoku z całkiem ładnym widokiem.


Cieszę się, że mogłam to miejsce wreszcie zobaczyć.


Idziemy dalej. Bitą, szeroką drogą. Zerkam na mapę i stwierdzam, że mieliśmy pójść inaczej. Wzdłuż potoku Głęboczanka. W związku z tym, żeby nie wracać, forsujemy najpierw wspomniany potok, bo jesteśmy po jego drugiej stronie, a potem wdrapujemy się po stromym zboczu do góry, żeby dojść do drogi, którą powinniśmy iść według mojego planu. Bo tą którą szliśmy, też oczywiście byśmy dotarli, tyle, że zajęło by nam to więcej czasu.



Idziemy głównie wygodnymi leśnymi drogami. Zerkamy na GPS, gdzie jesteśmy, bo tych dróg, którymi idziemy, nie ma zaznaczonych na mapach. Skręcamy w pewnym miejscu ostro w lewo. Ścieżka pnie się zakosami stromo do góry. Wyżej robi się bardzo kamienista – trochę przypomina gołoborze. Musimy bardzo uważać, żeby się nie potknąć i nie skręcić nogi. Na szczęście nie jest to długi odcinek.

Zauważam nade mną jelenia z pięknym porożem i kilka łani. Ale błyskawicznie chowają się za skały, więc oczywiście nie udaje mi się ich sfotografować. Marek idzie kawałek przede mną. Kiedy wychodzi zza zakrętu, całe stado przebiega przed nim przez ścieżkę. Naliczył około 20 sztuk.


A potem droga zbyt mocno skręca w lewo, dlatego, żeby wyjść w okolicach Cyrli, dalej musimy piąć się do góry ścieżką jeleni – ale do grani, którą prowadzi czerwony szlak, nie jest już daleko, więc po chwili na nim stoimy. Jest mocno oblodzony, więc idzie się nim bardzo trudno. Wyszliśmy w dobrym miejscu, bo na szczęście do schroniska na Cyrli jest już bliziutko.



Jest to kultowe miejsce, bo jest tu bardzo smaczna kuchnia. W soboty i niedziele są tu tłumy, żądne posiłku. Teraz też w środku nie ma wolnych miejsc. My oczywiście mamy ze sobą gorącą herbatę i drugie śniadanie, więc rozsiadamy się na ganku schroniska. Jak zwykle jesteśmy samowystarczalni.

Mieliśmy w planie wracać do Głębokiego najpierw szlakiem czerwonym, a potem z polany Kretówki niebieskim. Ale mamy jeszcze sporo czasu. A skoro ma to być wyprawa po przygodę… Postanawiamy, że zejdziemy bez szlaku tak, jak początkowo zaczęliśmy wchodzić.



Idziemy najpierw kawałek szlakiem czerwonym w stronę Zadnich Gór, potem schodzimy na lokalną ścieżkę i docieramy nią do łąk nad przysiółkiem Zadnie Góry. Musimy tylko pilnować, żeby nie zejść do Kokuszki. Śledzimy nasze położenie na mapie, mijamy kolejne polany i przysiółki, idziemy leśnymi ścieżkami – bardzo ładna trasa. Mimo, że idziemy sporo lasem i jesteśmy dużo poniżej grani, to chwilami mamy widok na Tatry. Z powodu wiszących nad nimi ciemnych chmur całkiem ciekawy.



Trochę błota, trochę oblodzonej drogi, ale w normie – nie jest to w żaden sposób uciążliwe. Nad nami krążą ciemne chmury, czasem nawet granatowe, ale co chwila wygląda spoza nich słońce, więc widoki są bardzo malownicze. Jest prawie bezwietrznie, tylko właściwie na grani przy czerwonym szlaku i w kilku miejscach poniżej zdarzają się silniejsze podmuchy.



Docieramy w ten sposób do przysiółka o nazwie Gronik, a stamtąd dość stromą, ale wygodną drogą schodzimy prosto pod remizę, gdzie rano zostawiliśmy samochód.


Obydwoje jesteśmy bardzo zadowoleni z tej niezaplanowanej i pozaszlakowej wycieczki. Trasa nie była długa, góra 11 kilometrów. Mieliśmy piękną pogodę. Zrobiliśmy ładną pętlę – było sporo widokowych łąk, warunki zdecydowanie lepsze, niż się spodziewaliśmy, bo przygotowani byliśmy na duże błoto, oblodzenia i silny wiatr. No i poznaliśmy znowu całkiem nieznany fragment Beskidu Sądeckiego. Niby tylko Cyrla, ale poza szlakami, trasą, którą żadne z nas jeszcze nie szło. To było udane zakończenie starego roku.



Beskid Sądecki Pasmo Jaworzyny Krynickiej Cyrla Głębokie
Ta strona korzysta z ciasteczek. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.