Beskid Niski i Pogórze Ondawskie - 15 maja 2022 - wycieczka z sądeckim oddziałem PTT
Trasa: Gaboltov - zielonym szlakiem - Busov (1002 m n.p.m.) - kawałek zielonym, później lokalnymi ścieżkami - Vyšný Tvarožec - niebieski szlak - Stebnícka Magura (899 m n.p.m.) - czerwony szlak, zielona ścieżka przyrodnicza, "trochę na krechę", żółty szlak - Bardejovské Kúpele
Sądecki oddział PTT zaplanował wycieczkę na Busov (1002 m
n.p.m.), najwyższy szczyt Beskidu Niskiego, znajdujący się na Słowacji. Od
dawna miałam na niego ochotę, ale wokół są osiedla romskie, których mieszkańcy naprzykrzają
się bardzo natarczywie turystom. Zwłaszcza złą sławą cieszy się to w Cigieľce, skąd wychodzi zielony szlak.
Wyjście ma być z Gaboltova, co mi się bardzo podoba. Mniej natomiast podoba mi się, że po zdobyciu szczytu schodzimy do wsi Vyšný Tvarožec i stamtąd zdobywamy kolejny szczyt - Magurę Stebnicką. To przynajmniej 20 kilometrów i 1100 metrów przewyższenia. Prawie jak w Tatrach. Ale że mam straszną ochotę wybrać się z Nimi w Tatry Niżne, to powinnam sprawdzić, czy sobie poradzę. Oni chodzą, jak na mnie, zbyt szybko.
Kiedy stawiam się na zbiórkę, to widok uczestników wycieczki
trochę mnie przeraża. To w przeważającej części młodzi ludzie. Właściwie
znanych mi osób jest bardzo niewiele, a ci, którzy są, też mają „niezłe” tempo.
Ale cóż… Skoro już jestem… Pojadę! Najwyżej później będę się martwić.
Przewodnik postanowił wzbogacić naszą wycieczkę. Załatwił
nam wejście do cerkwi w miejscowości Frička. To tuż za Gaboltowem. Podjeżdżamy pod
świątynię, mamy poczucie winy, bo spóźniliśmy się 15 minut. Nikt na nas nie
czeka. Ale ksiądz był sprytny. Przewidział to, i nie marnował czasu na czekanie. Jak
dostał informację, że autobus wycieczkowy wjechał do wsi, to dopiero wtedy
wsiadł w samochód i podjechał.
Cerkiew łemkowska pw.
św. Michała Archanioła została zbudowana w wieku XVIII. Trójdzielna,
pierwotnie nawa i prezbiterium był nakryte namiotowymi kopułami, obecnie
wspólnym, dwuspadowym dachem. Część ikonostasu pochodzi z 1830 roku, ikona
Pokrowa z końca XVIII wieku. Ciekawostką jest, że tło ikonostasu jest czarne - to rzadkość.
Potem zaglądamy do kościoła w Gaboltovie, pw. św.
Wojciecha. Jest bardzo stary, bo został zbudowany w wieku XV. Legenda głosi, że
św. Wojciech przechodził tędy, udając się z pielgrzymką misyjną do Polski. Zatrzymał się przy źródle, znajdującym się
nad obecnym kościołem. Odtąd ma ono cudowne, uzdrawiające właściwości. W świątyni
znajduje się obraz Matki Boskiej Szkaplerznej. Przybywają do niego liczne
pielgrzymki z całej Słowacji. Najwięcej 15 sierpnia. Mimo, iż kościół jest
niepozorny i wygląda jak typowa, wiejska świątynia, to został przez papieża Jana
Pawła II podniesiony do godności bazyliki mniejszej.
Po obejrzeniu kościoła wyruszamy na szlak. Początkowo
idziemy pięknymi, widokowymi łąkami. Potem wchodzimy do lasu. Szlak stromy, jak
to zwykle w Beskidzie Niskim. Daję radę, chociaż na przyglądanie się roślinkom
i fotografowanie nie mam czasu.
Następnie lokalnymi drogami i ścieżkami schodzimy na rozległe
łąki, a potem nimi do miejscowości Vyšný Tvarožec. Wieś powstała
najprawdopodobniej na pocz. XV wieku, założona przez osadników wołoskich. Obecnie
ponad połowa ludności tu Rusini. Mieszkają
tu głównie grekokatolicy - 80%, a 12% stanowią prawosławni. Zachowało się tu
trochę zabytkowych zabudowań, m.in. spichrze, noszące nazwę „sypańców”. Są to
drewniane budynki z kolebkowym sklepieniem, oklejone z zewnątrz grubo gliną, z łatwo ściąganym dachem (pożar najczęściej rozpoczynał się od dachu). Miało to ochronić zawartość przed zniszczeniem w razie
pożaru. Często spichrze te były stawiane dla bezpieczeństwa poza wsią.
Okazuje się, że na tych terenach, które dzisiaj przemierzamy, mieszka
sporo Łemków, czego świadectwem są cerkwie i dwujęzyczne tablice z nazwami miejscowości.
Nie było tu po wojnie etnicznych wysiedleń, jak w Polsce. Ale tutejsi Łemkowie ze strachu przed nimi silnie zasymilowali się ze Słowakami.
Podjeżdża autokar i zabiera osoby, które mają już dość i kończą tutaj przejście górskie. A są w większości dużo młodsze ode mnie. Ja
jestem dzielna i postanawiam iść dalej. Przechodzimy przez wieś i wchodzimy na
kolejny szlak. Tym razem na Magurę Stebnicką. Opuszczamy w ten sposób Beskid
Niski i wkraczamy na teren Pogórza Ondawskiego. Jak na pogórze, to szczyt całkiem niczego sobie – 899 m n.p.m. Szlak nieciekawy, kiedy wychodzimy na grań, są tylko
słabo już widoczne znaki, ścieżki nie ma w ogóle. Trzeba uważać, żeby się nie zgubić. Nikt tym szlakiem już od
dawna nie szedł. Zresztą na Busovie też nie spotkaliśmy nikogo.
W pewnym momencie szlak wchodzi na asfaltową drogę, która prowadzi na szczyt. Tu już jest kilka osób - jedne podjechały tą drogą z miejscowości Zlaté, inne przyszły z Bardejowskich Kúpeli, do których my będziemy teraz schodzić. Czerwonym szlakiem docieramy do ścieżki przyrodniczej, którą trzy lata temu szłam z przyjaciółmi. Docieramy nią pod platformę widokową, z której widać Zamek Zborov. Jest nowa i zadaszona – to dobrze, bo ta, na którą wtedy wchodziliśmy, była w kiepskim stanie.
A potem się trochę gubimy, szukając żółtego szlaku, którym mamy zejść. W końcu kolega nas prowadzi na wprost przez las i zarośla, chwilami jest dość stromo, ale dajemy radę. Toteż z ulgą wychodzimy na wygodny, żółty szlak i nim już schodzimy do uzdrowiska Bardejovské Kúpele. Spędzamy tutaj trochę czasu, a potem wszyscy spotykamy się przy parkingu i czekamy na nasz autokar.
To była dla mnie bardzo udana wycieczka, chociaż dystans był
długi i spore przewyższenie. Ale pogodę
mieliśmy świetną – było słonecznie, ale nie za gorąco, wiał przyjemny wiaterek. Zaliczyłam szczyt, o którym od dawna myślałam. No i najważniejsze, że okazało się, że sprawdziłam swoją kondycję i nie jest ze
mną jeszcze tak źle, jak myślałam. Jestem też wdzięczna przewodnikowi, panu Krzysztofowi
Jankowskiemu, że starał się nam coś przy okazji pokazać.
Beskid Niski Pogórze Ondawskie Gaboltov Bardejów-Zdrój Busov Magura Stebnicka