Pogranicze Międzygórza Spisko-Szaryskiego i Gór Czerchowskich - 16 września 2013
Marek potrzebuje ponownie zdobyć Starorobociański Wierch,
ale to długa trasa, i żeby ją przejść teraz we wrześniu, musielibyśmy jechać po ciemku w obie strony. Ja nie jestem na to gotowa. Poza tym
zapowiada się wspaniała pogoda i w Tatrach będą tłumy. Lepiej pojechać tam w tygodniu we wakacje. Marek niechętnie, ale w końcu godzi się ze mną.
Nie mogę nic atrakcyjnego wymyślić, a muszę dać Markowi coś
fajnego w zamian. Długo się męczę, ale w końcu przychodzi mi do głowy pomysł na
jesienną wycieczkę. Inną. Powłóczymy się po Słowacji na dziko pomiędzy
miejscowościami Kyjov i Kamenica. To pogranicze Międzygórza Spisko-Szaryskiego i Gór Czerchowskich.
Rozciąga się tam bardzo atrakcyjny fragment Pienińskiego
Pasa Skałkowego (Pieninské bradlové pásmo lub Bradlové pasmo). To wąski pas skał wapiennych, szerokości od
kilkuset metrów do 20 kilometrów, rozciągający się łukiem na długości ok. 600
kilometrów – od Wiednia po Karpaty Marmaroskie w Rumunii. Jedynie na granicy
Polski ze Słowacją tworzy pasmo górskie – Pieniny, stąd jego nazwa.
W okolicy Kamenicy jest sporo skałek o ciekawych kształtach rozrzuconych po rozległych łąkach. Szczególnie ciekawa i piękna jest ich grupa o nazwie Śpiący Mnich (Spiací mních) niedaleko Kijova. Zaś w Kamenicy jest równie piękne wzgórze o nazwie Zámok. Znajdowało się tam kiedyś średniowieczne zamczysko. W obu miejscach byłam już kilkakrotnie, bo rośnie tam mnóstwo ciekawych roślin. Ale nigdy nie udało mi się zrobić spaceru pomiędzy nimi, a od dawna o tym marzyłam. No i wreszcie to marzenie ma szansę się urzeczywistnić. Mam nadzieję, że Marek zaakceptuje mój plan. O dziwo, zgadza się od razu.
Przed położeniem się spać zerkam jeszcze w telefonie na aplikację mapy.cz. i okazuje się, że są tam poprowadzone szlaki, o czym nie miałam pojęcia. Z Kamenicy wychodzi czerwony szlak w stronę Minčola. I odbija od niego żółty szlak na Sokolą Skałę (Sokolia skala). Widziałam ją już dwukrotnie z dołu, ale odkąd dowiedziałam się, że jest w niej skalne okno, to chciałam zobaczyć ją z bliska. Potem można dojść zielonym szlakiem pod Kijov i stamtąd łąkami dotrzeć do Śpiącego Mnicha. A później, niebieskim szlakiem, też łąkami, tak jak planowałam, wrócić do Kamienicy. Piękna pętla – na oko około 15 kilometrów, więc w sam raz.
Wyjeżdżamy o siódmej. Wszędzie snuje się sporo malowniczych
mgieł. Ale dzień będzie piękny. Zapoznaję Marka z nowym planem naszej
wycieczki. Zostaje przyjęty bez zastrzeżeń. Miło mi, że Marek coraz bardziej mi ufa. To znaczy, że podobają mu się wymyślane przez mnie wycieczki.
Dojeżdżamy do Kamienicy, tu już nie ma mgły. Podjeżdżamy na
parking pod zamkowym wzgórzem, zostawiamy tam samochód i wyruszamy. Najpierw
idziemy ścieżką edukacyjną na Zámok. Potem plątamy się po szczycie i podziwiamy
widoki, oraz to, co się zmieniło od czasu, gdy byliśmy tu ostatnio.
Zamek w Kamenicy (Kamenický hrad) został zbudowany na stromym wapiennym wzgórzu Zámok (725 m n.p.m.) w XIII wieku, przez króla węgierskiego Belę IV. Miało to miejsce po najeździe tatarskim w latach 1241-42. W I poł. XVI wieku zamek został wspaniale rozbudowany w stylu renesansowym. Niestety, już w 1556 roku, podczas walk o koronę węgierską został zdobyty przez wojska Ferdynanda I Habsburga i całkowicie zburzony.
Na początku XIX wieku pozostałości murów zostały wykorzystane do budowy tutejszej gorzelni. Zachował się tylko kawałeczek jednej z wież. Ponieważ nie tylko u nas, ale także na Słowacji panuje moda na rekonstrukcję zamkowych ruin, nie ominęła też kamenickiego zamku. Od jakiegoś czasu dokonywana jest tu częściowa rekonstrukcja ruin. Oczywiście, to tylko odtworzenie niewielkich fragmentów, ale i tak można sobie na ich podstawie wyobrazić, jak okazała to była budowla. Na szczycie jest poprowadzona sieć ścieżek, umożliwiających obejrzenie tych zrekonstruowanych fragmentów.
Gnieżdżą się tu masowo kopciuszki zwyczajne, dla których jest to idealny teren do życia. A jeden bardzo cierpliwie mi pozuje. Udaje mi się zrobić niezłe zdjęcie.
Są stąd wspaniałe widoki na Międzygórze Spisko-Szaryskie i okoliczne pasma górskie. Jesteśmy tu sami, więc mamy całe zamkowe wzgórze dla siebie. Zresztą, nigdy nie bywa tu wielu turystów.
Schodzimy na dół, na rozległe łąki, bo zamierzamy dotrzeć do czerwonego szlaku prowadzącego na szczyt o nazwie Buková (903 m n.p.m.). Po drodze zatrzymujemy się przy małym stawku u stóp zamkowego wzgórza. Jak wynika z tablic informacyjnych, to oryginalny zamkowy staw rybny z czasów średniowiecza, tzw. rybnik.
Potem łąkami na przełaj docieramy pod las, na którego skraju
jest zbudowana okazała kapliczka poświęcona Matce Bożej. Tam wchodzimy na nasz
szlak i idziemy spory kawałek cały czas lasem. Musimy dotrzeć do żółtego
szlaku, którym dostaniemy się na Sokolą Skałę. Jednak w pewnym miejscu pojawia
się strzałka, kierująca nas właśnie w tamtym kierunku. Ryzykujemy i schodzimy
na nią z czerwongo szlaku. Ponieważ ścieżka prowadzi na dziko przez las i jest
zupełnie niewidoczna, ktoś na drzewach namalował gęsto odblaskową farbą duże
strzałki. Nie sposób się zgubić. Okazuje
się, że to chyba jakiś skrót, bo dość szybko „lądujemy” przy odejściu na nasz żółty
szlak. I po chwili stoimy już pod celem naszej wędrówki. Ponieważ jest tu
wygodna ławeczka, a my jesteśmy już głodni, to przed oglądaniem Sokolej Skały
robimy sobie przerwę na drugie śniadanie.
Po posiłku wdrapujemy się na skały. Okno skalne jest
rzeczywiście bardzo ładne i warto było iść taki kawał drogi, żeby go zobaczyć.
Jest co prawda trudno go uchwycić na zdjęciu, bo jest tam bardzo mało miejsca,
ale kilka fotografii udaje mi się zrobić.
A potem popełniamy błąd. Zamiast wrócić do szlaku, zaczynamy
schodzić w dół wąską ścieżynką u podnóża
skały. Jest bardzo stroma i niebezpieczna. Nie możemy się za bardzo wycofać, bo
wejście tędy jest chyba jeszcze gorsze niż zejście. Ale jakoś, powolutku, krok
po kroku, udaje nam się dotrzeć do szlaku. Nie polecam tej ścieżki. Po
obejrzeniu skalnego okna trzeba wrócić pod ławeczkę, a stamtąd na szlak.
Żółty szlak schodzi bardzo stromym zboczem w dół. Na szczęście jest poprowadzony zakosami. Po drodze mijamy drugą dużą skałę, o nazwie Sokol’. Stamtąd już blisko do asfaltowej drogi, którą prowadzi zielony szlak. Można nim dojść na Minčol (1157 m n.p.m.), najwyższy szczyt Gór Czerchowskich (Čergov), lub w drugą stronę dotrzeć do Kamenicy.
Przy skrzyżowaniu szlaków, u podnóża skały Sokol’ jest
zadaszona, spora wiata i miejsce na ognisko. A trochę niżej źródełko i kolejne
miejsce do odpoczynku. Trochę żałujemy, że nie zabraliśmy kiełbasy.
Idziemy dalej kawałek zielonym szlakiem. Ale nie zamierzamy
nim jeszcze wrócić do Kamenicy, bo planujemy obejrzenie wspomnianej na początku grupy skalnej
pod miejscowością Kijov, o nazwie Śpiący Mnich (Spiací mních). Nazwa
wzięła się stąd, że jak z pewnego miejsca drogi prowadzącej do Preszowa spojrzymy
na tę grupę skał, to tworzą one jakby leżącą postać.
Przy przydrożnym krzyżu schodzimy więc na polną drogę,
okrążamy nią wzniesienie o nazwie Beskydok (730 m n.p.m.), docieramy do
niebieskiego szlaku prowadzącego z Kamenicy do Śpiącego Mnicha (chodnik
Kamenica - Spiací mních ) i nim dochodzimy do skałek.
To bardzo ciekawa grupa skalna. Są w niej trzy jaskinie: Perúnová jaskyňa (o dwóch wejściach), Jazvečia jaskyňa, i Lonová jaskyňa, położona bardzo wysoko. Jest tu także kilka pojedynczych skałek o ciekawych formach. Markowi najbardziej podobała się ta o nazwie Golem. W miejscach, gdzie są wgłębienia przypominające oczy, włożono lampy solarne i w ciemnościach świeci. Musi robić niesamowite wrażenie. Mnie ta skała kojarzy się nie z Golemem, a z Buką z Muminków.
No i widoki
są stąd równie wspaniałe jak z Zámoku w Kamenicy.
Na Śpiącego Mnicha można podejść bezpośrednio z drogi na
Preszów. Kawałek za miejscowością Pusté Pole jest pod nim mały parking z wiatą dla
turystów i źródełko z ponoć leczniczą wodą. Stamtąd jest tylko około dwustu
metrów. Warto się przy tych skałkach zatrzymać na chwilę, kiedy się tamtędy przejeżdża.
Planowaliśmy wrócić do Kamienicy niebieskim szlakiem,
ale poszliśmy łąkami i jakoś nie udało się nam na niego trafić. Zdaje się, że
szedł nieco niżej. Ale dzięki temu najpierw dotarliśmy pod wzgórze o nazwie Cicufky.
Zauważyliśmy na szczycie duży krzyż, więc się na nie wdrapaliśmy. Były tam
wygodne ławeczki ze stołem i miejsce na ognisko. Myśleliśmy, że zejdziemy z niego w dół na przełaj, ale miało tak zarośnięte zbocza, że musieliśmy wrócić
tą samą drogą, a potem jeszcze obejść go naokoło, żeby móc iść dalej.
Nazbieraliśmy przy okazji dwa
kilogramy tarniny, z której zrobię, mam nadzieję, pyszną nalewkę. A Marek
wypatrzył dla mnie dwie czubajki kanie.
No i mieliśmy spotkanie ze żmiją. Szliśmy sobie trawiastą
ścieżką przez łąkę, dorodna żmija leżała w poprzek. Marek jej nie zauważył, ale
też udało mu się na nią nie nadepnąć, a ja zobaczyłam ją w chwili, kiedy już
miałam postawić na niej nogę. Mieliśmy szczęście. Leżała całkiem nieruchomo,
więc myślałam, że może jest martwa. Ale po chwili się poruszyła i odpełzła w gęściejszą
trawę.
Potem zdobyliśmy jeszcze wzgórze o nazwie Liberšar (602 m
n.p.m.) i dotarliśmy pod skałkę o nazwie Balentova skalka, położoną już właściwie
w Kamenicy.
Stamtąd musieliśmy się przedrzeć przez straszne zarośla, bo
wszystkie gospodarstwa miały wysokie płoty i nie mieliśmy się jak dostać do
drogi. Ale w końcu jakoś nam się to udało, chociaż łatwo nie było! Wyszliśmy
prawie na szlak prowadzący na parking, gdzie rano zostawiliśmy nasz samochód.
Wróciliśmy bardzo zadowoleni do domu, zwłaszcza Marek, bo ja
mniej więcej znałam te tereny, a on nie spodziewał się tak ciekawej i pięknej
widokowo trasy. Cieszę się, że mogłam mu te miejsca pokazać, no i powłóczyć się
tymi łąkami przez cały dzień wśród malowniczych wapiennych skałek. A w Tatrach było podobno takie mnóstwo ludzi, że nie byłaby to przyjemna wycieczka, mimo pięknej pogody. My byliśmy całkiem sami - przez cały dzień spotkaliśmy jednego rowerzystę i jednego samotnego turystę. Było super!
Góry Czerchowskie Bradlove pasmo Pieniński Pas Skałkowy Sokola Skała Międzygórze Spisko-Szaryskie Śpiący Mnich Kamenica