Pieniny - 31 maja 2015
Po wczorajszej pięknej wycieczce w Dolinie Wisłoki dalej mnie
nosi. Postanawiam wybrać się na małą wycieczkę w Pieniny. Krzysiek deklaruje się, że dotrzyma mi towarzystwa.
Jedziemy we dwójkę, bo reszta towarzystwa jest zmęczona. Zresztą to ma być
botaniczna wycieczka, właściwie tylko dla mnie.
Plątamy się (dosłownie) u stóp Cisowców. Ale dla mnie jest to
ciekawe. Znajduję nowe gatunki roślin i jestem zadowolona z takiego spaceru.
Kiedy wracamy, proponuję, żebyśmy zajrzeli do Grywałdu. Znajduje
się tam gotycki, drewniany kościół z II poł. XV wieku, pw. św. Marcina.
Wstyd powiedzieć, ale nigdy go jeszcze nie widziałam. A to tylko
kilometr od głównej drogi, którą jeździmy bardzo często. Ale kiedy gdzieś
jedziemy, to się spieszymy, a jak wracamy, to jesteśmy zmęczeni i nie chce się
nam. Przecież to tak niedaleko, zawsze możemy podjechać! Tylko że lata mijają,
a jakoś nie podjeżdżamy. Teraz możemy to wreszcie nadrobić.
Kościół jest otwarty, więc możemy go obejrzeć w środku. Jest
przepiękny. Ściany i sufit pokrywa polichromia. Na mnie największe wrażenie
robi złoto-czerwony, tryptykowy ołtarz główny, przedstawiający patrona tej
świątyni, św. Marcina. Powstał w XVI
wieku.
Ponieważ jeszcze jest wcześnie, to po zajrzeniu w Krościenku do
ogródka botanicznego PPN, jedziemy do Szczawnicy. Tam robimy sobie krótki
spacer Drogą Pienińską do Leśnicy. Przy okazji mogę fotografować rośliny. Tu
też znajduję kolejny, nieznany mi gatunek.
Pieniny Droga Pienińska Grywałd Cisowce